Mimo, iż sytuacja w Libanie pogarsza się od dawna, to rozkład administracji państwowej i tragedie, jakie dotknęły Libańczyków w 2020 roku (koronawirus, wybuch w bejruckim porcie 4 sierpnia 2020) spowodowały, iż aktualnie kraj stoi na krawędzi klęski głodu i być może wybuchu kolejnej wojny domowej. W ciągu ostatniego 1,5 roku waluta libańska straciła 90% wartości, a pensje jeszcze więcej, biorąc pod uwagę gwałtowny wzrost cen towarów i usług.
Aktualnie w Libanie brakuje praktycznie wszystkiego: koszt paliwa przekracza możliwości finansowe przeciętnego mieszkańca (na 20 litrów paliwa trzeba wydać około 15% miesięcznej pensji), brakuje leków (na co nakładają się masowe bankructwa aptekarzy), prądu (mieszkańcy mają prąd kilka godzin dziennie, nawet posiadanie generatora nie gwarantuje stałych dostaw elektryczności), mleka w proszku dla najmłodszych (jeśli w ogóle można je dostać na czarnym rynku, to trzeba na jedno pudełko poświecić równowartość 20% miesięcznej „średniej” pensji!) i podstawowych artykułów żywnościowych – według danych ONZ 80% rodzin w Libanie nie ma co jeść lub grozi im głód w nadchodzących tygodniach.
Mimo powołania nowego rządu, po 14 miesiącach apatii politycznej, nie wdrożono żadnych niezbędnych reform. Libańczycy, głównie chrześcijanie, masowo migrują za granicę, w akcie desperacji wybierając nawet uboższe kraje afrykańskie czy azjatyckie, a ci którzy pozostali stracili nadzieję na lepsze jutro…
Bejrut jest nie tylko stolicą, ale kruchym elementem spajającym Liban, w którym łączą się wszystkie powyższe problemy. Co chwilę mamy doniesienia o tragicznych wydarzeniach w Bejrucie, gdzie w wyniku starć ulicznych giną ludzie. Wystarczy niewielka iskra, by zapalić ogień w tym udręczonym kryzysami i wojnami kraju.
Szkoła, w której zaczynamy program Pierwszy Krok w Bejrucie, znajduje się na pograniczu dzielnic szyickich i chrześcijańskich, w miejscu częstych starć zbrojnych.